W naszym kochanym kraju wszyscy tak dalece daliśmy zwariować się gorączce Euro 2012, że nawet najzagorzalsi kibice dyscyplin sportowych innych niż ukochany Football zdołali jakoś zapomnieć, że w tym roku odbędzie się jeszcze jedna wielka impreza sportowa (choć niestety nie w naszym kochanym kraju), a mianowicie – XXX Letnie Igrzyska Olimpijskie. Kłopoty organizacyjne (jak sami przekonaliśmy się my takich nie miewamy) pozostawmy oczywiście Anglikom, ale na chwilę zajmijmy się problemem zestawienia polskiej ekipy olimpijskiej. Wbrew bowiem całemu szumowi wokół autostrad, hoteli, stadionów i kibiców piłkarskich (kibiców przede wszystkim! – może dlatego, że oni akurat są) PKOL (Polski Komitet Olimpijski) podał zupełnie nową listę kandydatów, którzy otrzymali nominacje olimpijskie i pojadą do Londynu aby tam walczyć o trofea olimpijskie. Wszystkie poprzednie nominacje zostały tym samym anulowane. Lista ta nie będzie dla żadnego prawdziwego kibica zaskoczeniem, ponieważ znalazły się na niej zarówno uznane gwiazdy, jak i najbardziej utalentowani polscy sportowcy. A oto niektórzy z owych wybrańców – szczęśliwców: Igrzyska zaczynają się zawodami w strzelectwie (do tarczy oraz do rzutków), jest to zatem dyscyplina nader prestiżowa, a mamy w niej niejakie tradycje medalowe, że tylko panią Renatę Mauer i pana Józefa Zapędzkiego wspomnę. Tym razem otwiera się dla Polski szansa na prawdziwy grad medali w tej dyscyplinie, ponieważ nikt nie ma wątpliwości, że na olimpijskich strzelnicach będzie brylować Pierwszy Strzelec Rzeczpospolitej (pseudonim sportowy – Gajowy). Jego zdolność koncentracji, refleks i bogate doświadczenie gwarantuje, że zarówno w strzelaniu do tarczy, jak i do rzutków będzie murowanym faworytem. Szanse medalowe wzmocnił jeszcze wybór trenera, którym został – ni mniej, ni więcej – najwybitniejszy żyjący polski specjalista od strzelania, Wojciech Jaruzelski. Prasa donosi, że cały czas trwają negocjacje naszego rządu z MKOL, aby rzutki zostały zastąpione kaczkami, lecz trudno stwierdzić, czy ostatecznie dane będzie Pierwszemu Strzelcowi Rzeczpospolitej – wreszcie do owych kaczek postrzelać. Niemiłym zgrzytem w sprawie stał się natychmiastowy protest zgłoszony przez Prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który proponował by w zastępstwie to właśnie on mógł wystąpić z orzełkiem na piersi, lecz na szczęście dla polskiego sportu udało się mu wytłumaczyć, że jego koronna konkurencja – ustawicznego strzelania sobie w stopę – dotąd jeszcze nie znalazła się w programie igrzysk, a zatem występ olimpijski byłby ryzykowny. Dodajmy jeszcze, iż smaczku rywalizacji dodawać będzie fakt, że MKOL postanowiło tym razem urozmaicić strzeleckie zmagania i oprócz medali ufundowało dla każdego zwycięzcy zawodów strzeleckich – pamiątkowy żyrandol. Przejdźmy na chwilę do sportów drużynowych, w których tym razem będziemy mieli – dzięki specjalnym zabiegom naszego rządu – szczególnie szeroką reprezentację. Po raz pierwszy wystartuje polska ekipa bejsbolistów i od razu fachowcy upatrują w niej faworyta nawet do złota. Niewątpliwymi gwiazdami polskiego teamu są: Kuba Wojewódzki oraz Sławomir Sierakowski. Zresztą trzon zespołu tworzą właśnie gwiazdy Krytyki Politycznej oraz Antify. Pałkarz Sierakowski jest niezwykle pewny siebie i deklaruje wybicie najmniej 50 home run’ów w ciągu całych igrzysk pod warunkiem, iż będzie mógł celować do przedstawicieli episkopatu. Nierozwiązanym dotąd problemem, który może nawet stanąć naszym sportsmenom na drodze do złota jest fakt, iż dotąd nie udało się przekonać najlepszego miotacza drużyny, Wojewódzkiego, iż należy rzucać kulą a nie ekskrementami i to do łapacza, a nie w kierunku flag narodowych. Co zaś do piłki nożnej... Jako, że olimpijskie przepisy nie pozwalają by „Nieloty Smudy” mogły wziąć udział w rozgrywkach piłkarskich na angielskich stadionach, zastąpił ich niezwykle mocny (wręcz „żelazny”) skład znakomitych amatorów: Gwiazdami napadu będą finezyjni technicy: Paweł Graś i Grzegorz Miecugow znani z tego, że nie tylko potrafią długo kluczyć (z piłką) ale i huknąć z całej siły (do bramki). Na skrzydłach ujrzymy najprawdopodobniej: Jarosława Gowina (po prawej) w towarzystwie Włodzimierza Cimoszewicza (po lewej) – co zagwarantuje zbalansowanie ciężaru rozgrywania piłki pomiędzy obiema stronami boiska. Jednak za rozgrywanie piłki odpowiadać będzie przede wszystkim inny duet: Jerzy Miller i Tomasz Nałęcz – wybitnie kreatywni piłkarze, którzy z niejednej beznadziejnej sytuacji wyciągali zespoły, w których dotąd występowali. W destrukcji zobaczymy znanych każdemu piłkarskiemu kibicowi: Edmunda Klicha, Cezarego Grabarczyka (najwybitniejszego chyba specjalisty od destrukcji w Europie), Radosława Sikorskiego i Aleksandra Grada. Prawdziwą jednak ozdobą olimpijskich zawodów futbolowych będzie występ najznamienitszego bramkarza wszechczasów – Donalda Tuska (pseudonim boiskowy – Słońce Peru). To o nim przecież sam Iker Casillas miał powiedzieć –„Señores! Może i jestem dobrym bramkarzem, ale Jemu nie jestem godzien wiązać korków”. Oczywiście nieoceniony – „Słońce Peru” jednogłośnie został wybrany kapitanem naszej reprezentacji. Również na ławce rezerwowych nie braknie gwiazd pierwszej wielkości: Michał Boni, Bogdan Klich, czy Marek Sawicki – to gwarancja, iż nie mamy się czego obawiać, bo dublerów mamy równie mocnych jak graczy z pola. A teraz prawdziwa bomba: Okazuje się, że Donalda Tuska zobaczymy również w zawodach indywidualnych, ponieważ zgodził się reprezentować osobiście nasz kraj w WKKW (Wszechstronnym konkursie konia wierzchowego). Początkowo mówiło się, że premier dosiadać będzie zamiennie klaczy – „Polska Gospodarka” i ogiera – „ZUS”, ale potem okazało się niestety, że klaczka, nie dość, iż dychawiczna, to jeszcze ostatnio zapadła w letarg, a natomiast narowisty ogier okazał się być zajeżdżonym wałachem, który w dodatku definitywnie okulał na wszystkie cztery nogi. Od razu pojawiły się jednak propozycje zastępczych wierzchowców, a największe szanse eksperci i dziennikarze sportowi dają: Julii Piterze oraz Waldemarowi Pawlakowi. Jeśli chodzi o pływalnię i rywalizację w pływaniu synchronicznym, to zdecydowano o występie legendarnej pary: Aleksander Kwaśniewski i Marek Siwiec. Z uwagi na ich umiejętności i fakt, że ci panowie „pływają” razem od wielu już lat, możemy w tej konkurencji śmiało liczyć na medal polskich pływaków. Już obecnie zapewniono im najlepsze warunki treningu, a nad oboma czuwa specjalnie powołany sztab medyczny, którego zadaniem jest zapobieganie ewentualnym urazom goleni. Istnieje też zalecenie, by nasi pływacy synchroniczni zostali ulokowani w wiosce olimpijskiej z dala od olimpijczyków z Filipin – z uwagi na możliwość zainfekowania tropikalną gorączką z tego kraju. Ustalenie reszty składu naszych pływaczek i pływaków oddano w ręce wielkich gwiazd basenu (i nie tylko): Józefowi Oleksemu i Leszkowi Millerowi. W udzielonym niedawno wywiadzie obaj poinformowali kibiców, że mogą być spokojni o wyniki, albowiem beton partyjny ma się nadal świetnie i pływa równie znakomicie w każdych warunkach. Natomiast pani Joanna Kluzik – Rostkowska, pan Bartosz Arłukowicz i eksperci z PSL, wytypują wspólnie skład żeglarskiej braci, która wystąpi w regatach olimpijskich. Jak wiadomo są to światowej sławy specjaliści od żeglowania w każdej konkurencji i na każdych wiatrach. Poza znakomitą parą: Rostkowska – Arłukowicz, gwiazdą regat z pewnością zostanie sam pan Waldemar Pawlak. Panie Waldku – Pan się nie boi, bo koalicjant na kei stoi! Podczas igrzysk – obok innych wzruszeń – nie braknie również doznań estetycznych. Prawdziwą ozdobą – jak się spodziewamy – będzie występ naszych gimnastyczek artystycznych, które wystąpią w składzie: Janusz Palikot i Jerzy Gorzelik. Ich układ artystyczny: „Ja Gorzelik, ty gorzelnik – napijmy się razem!” już teraz robi furorę. Zawodniczki wystąpią w konkurencji z szarfą i nowo wprowadzonym przyrządem, którym jest litrowa butelka spirytusu lubelskiego. Protesty niektórych innych ekip, zarzucających, że płeć zawodniczek może budzić wątpliwości, zostały oddalone przez MKOL. Pierwsza Dama polskiego sportu – pani Irena Szewińska osobiście solennie zapewniła, że wszyscy polscy politycy są równie bezpłciowi. Nieprawdopodobnych emocji – po latach posuchy – dostarczą kibicom zapaśnicy w stylu wolnym. Reprezentować nas będą takie tuzy maty, jak: Stefan Niesiołowski, Robert Biedroń i Tomasz Lis. Złoty medal Roberta Biedronia jest już niemal sprawą przesądzoną, gdyż na wieść, że popularny „Biedronka” (jak pieszczotliwie nazywają go w środowisku) jednak wystartuje, niemal natychmiast 90% konkurentów – dobrze znając wielką klasę naszej gwiazdy i jego nietypowy, nieokiełznany styl walki – zrezygnowało z występu i nadal napływają dalsze rezygnacje. Medale pozostałych naszych „wolniaków” są również bardzo prawdopodobne, gdyż obaj nie mają sobie równych w rozmaitych suplesach, nelsonach, podrzutach i rozkładaniu przeciwników na łopatki. Oczywiście pod warunkiem, że nie zapomną podczas występu, że na macie jednak pewne reguły obowiązują i, że nie jest to „wolna amerykanka”, czy też kolejny program „Tomasz Lis na żywo”. Wielkim atutem jest także to, iż wspólną kadrę naszych zawodniczek i zawodników w sportach walki osobiście trenuje sam mistrz – Urban Sensei – jak nazywają go Japończycy, którzy wysoce cenią sobie jego unikalne techniki zapożyczone z karate, kung – fu, dżudo i innych najprzeróżniejszych stylów walki. Radosław Sikorski – mistrz spływania z prądem i omijania przeszkód, tak by nigdy nawet się nie zmoczyć, także złakomił się na start indywidualny podczas olimpijskich zmagań, i nie dziwi nas to, bo jest przecież murowanym faworytem do zwycięstwa w kajakarstwie górskim. Jego występ w kanadyjkach dwójkach – w parze z samym Jackiem Rostowskim – również daje nam obietnicę niepowtarzalnych przeżyć a także pewnego medalu. Ci dwaj fenomenalni kajakarze preferują zupełnie nowatorskie podejście do spływu górskiego: nigdy nie walczą z prądem, za to nieomylnie zawsze ustawiają się tyłem do niego, w niezwykły sposób spływając bez wysiłku do końca trasy, najkrótszym torem. W szermierce liczyliśmy zawsze na znakomitą Sylwię Gruchałę. Od pewnego czasu stało się jednak tak, iż pani Sylwia wybrała zamiast treningu we florecie, kolorowe sesje fotograficzne z coraz mniejszą ilością przyodziewku na sobie i stąd już dawno obniżyła loty, jeśli chodzi o występy sportowe. Na szczęście naszą ekipę do sukcesów poprowadzi inny gwiazdor. Fani białej broni wielkie nadzieje wiążą z występem Pierwszego Rębajły Rzeczpospolitej – pana Daniela Olbrychskiego. Wprawdzie krytycy twierdzą, że zawodnik może spalić się psychicznie ze względu na presję zawodów, ale grupa znakomitych psychologów pracuje intensywnie, by nasz szermierz bezbłędnie potrafił odróżnić planszę szermierczą od galerii sztuki, czy planu filmowego, gdyż znakomity pan Daniel miewa tam skłonności do machania szablą jak cepem, co może tym razem nie wystarczyć do osiągnięcia sukcesu. Ponieważ do rozpoczęcia Igrzysk pozostało jeszcze nieco czasu, można spokojnie domniemywać, że zabiegi terapeutyczne odniosą właściwy skutek. W tenisie stołowym będziemy mieli niepowtarzalną okazję by zobaczyć innych kandydatów do najwyższego stopnia podium – Monikę Olejnik i Jacka Żakowskiego – prawdziwych wirtuozów ping – ponga, mistrzów w odbijaniu każdej piłeczki w możliwie najbardziej niewygodny dla adwersarza sposób. Ciekawie zapowiada się też udział naszych debli badmintonowych. Trudno bowiem uwierzyć by nawet para: Fu Hajfeng, Cai Yun mogła zatrzymać naszych deblistów: Janusza Korwina – Mikke i Marka Jurka. Pierwszy z nich znany jest z najbardziej niekonwencjonalnych zagrań i ciągłego zaskakiwania rywali. Nawet, gdy jest pod siatką i ma przed sobą wolne pole, zamiast ściąć lotkę, woli np. zagrać efektownego loba za plecy rywala, etc. Drugi nasz deblista gra za to w sposób najbardziej nudny i bezbarwny w świecie. O jego grze da się powiedzieć tylko tyle, że gra, ale nie buczy. Skutkuje to tym, iż w grze indywidualnej obaj ponoszą często sromotne porażki, kiedy jednak występują w deblu, to takiemu dynamitowi na korcie z całą pewnością niezwykle trudno będzie się komukolwiek przeciwstawić. Debel pań: Krystyna Szumilas i Ewa Kopacz, równie skutecznie brnie do sukcesu. Panie podczas rozgrywki niemal nie biegają po korcie i wykazują się takim minimum inicjatywy, że wydaje się czasami, że po prostu nic nie robią, lecz potem okazuje się, że potrafią jednocześnie zawsze odbić zagranie drugiej strony i to w sposób możliwie nieprzyjemny dla rywalek. Obie bezwzględnie i bezpardonowo dążą zawsze do sukcesu i w ostatecznym rozrachunku, potrafią go osiągnąć – nawet po trupach. Tak zapewne będzie i tym razem. Eksperci rozmaicie określają styl ich gry, od określeń typu: pełny wdzięku taniec, harmonia szaleństwa, aż po: kuriozalny bezruch, chamskie zabijanie badmintona, etc. Nie musimy dodawać, że te ostanie uważamy, za wrogą i bezczelną propagandę wymierzoną w dwie przewspaniałe sportsmenki. Na koniec pozostaje jeszcze Królowa Sportu, czyli lekkoatletyka. Tutaj jednak mamy tak licznych przedstawicieli i taki wysyp talentów, że zatrzymamy się tylko przy kilku najgłośniejszych nazwiskach. Nikt chyba nie miał wątpliwości, że absolutnym faworytem w skoku wzwyż jest Lech Wałęsa, w środowisku skoczków znany bardziej jako Bolek. Wszyscy trzymamy kciuki by nasz mistrz powtórzył w zawodach olimpijskich swój wynik z 1980 roku i ponownie uzyskał przewyższenie na poziomie ogrodzenia Stoczni Gdańskiej. Zapewni mu to nie tylko złoty medal olimpijski, ale i wymazanie starego (ustanowionego 23 lipca 1993r. w Salamance) rekordu świata, kubańskiego arcymistrza Xaviera Sotomayora. Po ogłoszeniu nominacji nasz mistrz powiedział m.in.: „O takie szanse zawsze walczyłem” oraz: „Niech se skaczom, a ja ich i tak w skarpetkach puszcze i lewą nogie na koniec podam i Kaczyński im nie pomoże.” Na setkę, dwie setki, a także na dłuższych dystansach, zobaczymy Tomasza Arabskiego, Janusza Lewandowskiego i Jana Krzysztofa Bieleckiego. Zaprawieni w walce na dystansach od setki, poprzez pół litra, aż po nieolimpijskie 0,7 obiecują wspiąć się na wyżyny i powalczyć również w maratonie. Zapowiadają walkę z Rosjanami i Ukraińcami do upadłego i to pomimo faktu, że sam premier i minister Sikorski tonują owe bojowe nastroje, przypominając, że liczy się przede wszystkim sam udział oraz że zawody nie mogą być okazją do antyrosyjskiej demonstracji. W sztafecie 4 x 100 skład zapewne uzupełni któryś z naszych pływaków synchronicznych lub też ..., Mieczysław Wachowski (ps. sportowy - „Promieteusz”). Wreszcie i rzut młotem. Tu zobaczymy oczywiście uzdolnionego, Grzegorza Napieralskiego, który początkowo miał wystąpić właściwie jako młot, lecz dla dobra polskiego sportu zgodziła się w tej roli zaprezentować, Anna Grodzka, która stwierdziła krótko – z ujmującym uśmiechem – że będzie to nowe artystyczne wyzwanie dla niej. Pozwolę sobie tu na mały apel do naszego reprezentanta: Panie Grzesiu – niech Pan pamięta! Grunt to dobrze chwycić młot, tak we właściwym miejscu i zobaczy Pan jak wystrzeli Panu z ręki! Kończąc pomału przegląd nominacji olimpijskich godzi się wspomnieć, że chorążym naszej reprezentacji będzie sam pan Adam Michnik. W związku z tym wybuchł jednak spór, jaką konkretnie flagę winien nieść chorąży, który sam zresztą ową dyskusję rozpoczął, twierdząc stanowczo, że czas zerwać z antysemicką oraz zaściankową tradycją również w tym względzie. Pojawiło się kilka koncepcji na ten temat, z których tu warto przytoczyć cztery: a) czerwona – jak twierdzą, przede wszystkim, Leszek Miller i osobisty trener Pierwszego Strzelca „Gajowego”, byłby to miły gest wobec starszych kibiców, a ponadto byłoby to piękne nawiązanie do tradycji i historycznych wzorów. b) europejska (gwiaździsta) – to jak na razie pomysł, który otrzymał największe poparcie, gromadząc wokół siebie większość co bardziej postępowych reprezentantów i działaczy sportowych, którzy twierdzą zgodnie, że najlepiej odda ona ducha sportu oraz wyrazi ich osobiste aspiracje. c) tęczowa – to również dosyć popularne rozwiązanie, zwłaszcza, że w poparcie go zaangażowały się zgodnie: Komisja Europejska, Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz niektórzy z naszych zawodników, ze znakomitym „Biedronką” na czele. d) biało–czerwona – Irena Szewińska, która nieopatrznie o niej (i orzełku) wspomniała, została osobiście upomniana przez Pierwszego Strzelca RP, kapitana naszej reprezentacji piłkarskiej, byłego przewodniczącego parlamentu europejskiego, Jerzego Buzka oraz Przewodniczącego Rady Europy, Hermana Van Rompuya. Prezes Jarosław Kaczyński również zdecydowanie odciął od tej propozycji, twierdząc przy tym, że była to oczywista prowokacja Platformy Obywatelskiej, mająca w niekorzystnym świetle ukazać PiS, jako ugrupowanie zaściankowe i antyeuropejskie (co jest oczywistą nieprawdą!). Z kolei PO oświadczyło, że oczywiście była to prymitywna gra PiS-u nakierowana na konfrontację i skłócenie ludzi w Polsce. Spór, który – jak sądzę – już niedługo będziemy mieli okazję śledzić za pośrednictwem mediów, także ja obiecuję relacjonować na bieżąco wraz z rozwojem sytuacji. Na koniec jeszcze jedna arcyważna informacja: Okazuje się bowiem, że nasza ekipa olimpijska jeszcze przed startem może mieć bardzo poważne problemy, ponieważ – jak donoszą media – szefem Międzynarodowej Komisji Antydopingowej mianowano... – Antoniego Macierewicza. Wystarczy ponownie przyjrzeć się przedstawionej uprzednio liście, by natychmiast zrozumieć charakter owych kłopotów. |